Paula
Reklamę
„Artusa” zauważyłam na fb. Zwykle unikamy nowych miejsc.
Uznałyśmy, że bezpieczniej jest poczekać aż restauracja utrzyma
się jakiś czas i dopiero wówczas warto ją odwiedzić. Wbrew
pozorom takich, które po raz pierwszy widzimy podczas jednego
wyjścia a w kolejnym miesiącu już ich nie ma, jest sporo. Tu
jednak zdjęcia wnętrza, opinie gości oraz – przede wszystkim –
menu, sprawiło że postanowiłyśmy zaryzykować. A na miejscu,
wszystko okazało się jeszcze lepsze.
Samo
miejsce – piękne i klimatyczne, przestrzenne i „intymne”
jednocześnie. Ilość stolików - w stosunku do wielkości sali - jest niewielka, dzięki czemu mamy
poczucie swobody. I tej fizycznej, i tej w trakcie rozmów.
Menu
– niezbyt długie, ale jednocześnie różnorodne. Zwykle mam
problem z wyborem potraw. Nie jestem fanką mięs, ale na naszych
wyjściach niekoniecznie mam ochotę na sałatki ;) Tu miałam okazję
zjeść burgera z boczniakami. Różne rodzaje mięs (i nie tylko)
sprawią, że każdy znajdzie coś dla siebie.
No
i najważniejsze – smak! Jedzenie było wyborne i – nie boję się
tego słowa - doskonałe! Dawno nie byłam tak zachwycona smakiem
potraw! Dosmakowane, pięknie podane (oczami przecież też „jemy”).
I w tym wszystkim bardzo oryginalne.
Według
mnie Artus jest aktualnie najciekawszą pozycją na kulinarnej mapie
Torunia! Do tego warto wspomnieć, że na plus są także przemiła
obsługa i niezbyt wygórowane ceny. Mogłabym chwalić to miejsce
bez końca, ale warto tam po prostu pójść i samemu sprawdzić. A
najlepszą rekomendacją niech jest fakt, że wróciłam tam jeszcze
w tym samym miesiącu!
Natalia
Słynny
toruński Dwór Artusa może zachwycać nie tylko doznaniami
kulturowymi czy wizualnymi, jako toruński zabytek, ale chyba od
niedawna również jako smakowite miejsce. Tym razem zdecydowałyśmy
się, że udamy się właśnie tam.
Na
końcu ciemnego korytarza w Dworze Artusa znajduje się wyjście z
budynku na „podwórko”, które przenosi nas w całkiem inne
miejsce. Wydawało mi się, że jestem w ciasnej uliczce
pomiędzy wysokimi, starymi kamienicami. Nie pasował mi tylko brak
dźwięków charakterystycznych dla takiego miejsca jak centrum
miasta. Co ciekawe Restauracja Artus posiada również ogródek,
który jest usytuowany przed samym wejściem. Dla mnie jest to
całkowite przeciwieństwo tego co zastajemy w środku. Miejsce
ogródka prawie w samym centrum starówki toruńskiej z hałasem
towarzyszącym nam przy takiej ilości ludzi. Ja prawdopodobnie
odwykłam od jedzenia
w „ogródkach” i o ile lokalizacja dla tej restauracji nie może być lepsza, to mnie osobiście przypadł mi do gustu ten klimatyczny środek restauracji.
w „ogródkach” i o ile lokalizacja dla tej restauracji nie może być lepsza, to mnie osobiście przypadł mi do gustu ten klimatyczny środek restauracji.
Jeżeli
chodzi o jedzenie, to można by to podsumować takim bardzo krótkim
stwierdzeniem: Kolejna udana kulinarna wyprawa! Udając się tam
wiedziałyśmy, że burgery to będzie nasze główne danie. Tylko
czy to nam wystarczy? Co można by jeszcze spróbować? Ostatecznie z
menu wybrałyśmy zupę tajską. Byłyśmy bardzo wdzięczne za to,
że udało się ją podzielić na dwie porcje. To była dobra
decyzja, ponieważ pół zupy i burger to był akurat idealny zestaw
do nieprzejedzenia. Zupa była przepyszna, i co najważniejsze dla
mnie, nie za pikantna. Burger z szarpaną wieprzowiną to nie
była wcale taka nowość dla mnie. Burgery nas otaczają, tak jak
naleśniki. Uważam jednak że smak burgera „The Ring” z
Restauracji Artus jest jednym z lepszych w Toruniu.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz