środa, 4 lipca 2018

Restauracja Artus Toruń

Paula
Reklamę „Artusa” zauważyłam na fb. Zwykle unikamy nowych miejsc. Uznałyśmy, że bezpieczniej jest poczekać aż restauracja utrzyma się jakiś czas i dopiero wówczas warto ją odwiedzić. Wbrew pozorom takich, które po raz pierwszy widzimy podczas jednego wyjścia a w kolejnym miesiącu już ich nie ma, jest sporo. Tu jednak zdjęcia wnętrza, opinie gości oraz – przede wszystkim – menu, sprawiło że postanowiłyśmy zaryzykować. A na miejscu, wszystko okazało się jeszcze lepsze.
Samo miejsce – piękne i klimatyczne, przestrzenne i „intymne” jednocześnie. Ilość stolików - w stosunku do wielkości sali - jest niewielka, dzięki czemu mamy poczucie swobody. I tej fizycznej, i tej w trakcie rozmów.
Menu – niezbyt długie, ale jednocześnie różnorodne. Zwykle mam problem z wyborem potraw. Nie jestem fanką mięs, ale na naszych wyjściach niekoniecznie mam ochotę na sałatki ;) Tu miałam okazję zjeść burgera z boczniakami. Różne rodzaje mięs (i nie tylko) sprawią, że każdy znajdzie coś dla siebie.
No i najważniejsze – smak! Jedzenie było wyborne i – nie boję się tego słowa - doskonałe! Dawno nie byłam tak zachwycona smakiem potraw! Dosmakowane, pięknie podane (oczami przecież też „jemy”). I w tym wszystkim bardzo oryginalne.
Według mnie Artus jest aktualnie najciekawszą pozycją na kulinarnej mapie Torunia! Do tego warto wspomnieć, że na plus są także przemiła obsługa i niezbyt wygórowane ceny. Mogłabym chwalić to miejsce bez końca, ale warto tam po prostu pójść i samemu sprawdzić. A najlepszą rekomendacją niech jest fakt, że wróciłam tam jeszcze w tym samym miesiącu!

Natalia
Słynny toruński Dwór Artusa może zachwycać nie tylko doznaniami kulturowymi czy wizualnymi, jako toruński zabytek, ale chyba od niedawna również jako smakowite miejsce. Tym razem zdecydowałyśmy się, że udamy się właśnie tam.
Na końcu ciemnego korytarza w Dworze Artusa znajduje się wyjście z budynku na „podwórko”, które przenosi nas w całkiem inne miejsce. Wydawało mi się, że jestem w  ciasnej uliczce pomiędzy wysokimi, starymi kamienicami. Nie pasował mi tylko brak dźwięków charakterystycznych dla takiego miejsca jak centrum miasta. Co ciekawe Restauracja Artus posiada również ogródek, który jest usytuowany przed samym wejściem. Dla mnie jest to całkowite przeciwieństwo tego co zastajemy w środku. Miejsce  ogródka prawie w samym centrum starówki toruńskiej z hałasem towarzyszącym nam przy takiej ilości ludzi. Ja prawdopodobnie odwykłam od jedzenia
w „ogródkach” i o ile lokalizacja dla tej restauracji nie może być lepsza, to mnie osobiście przypadł mi do gustu ten klimatyczny środek restauracji.
Jeżeli chodzi o jedzenie, to można by to podsumować takim bardzo krótkim stwierdzeniem: Kolejna udana kulinarna wyprawa! Udając się tam wiedziałyśmy, że burgery to będzie nasze główne danie. Tylko czy to nam wystarczy? Co można by jeszcze spróbować? Ostatecznie z menu wybrałyśmy zupę tajską. Byłyśmy bardzo wdzięczne za to, że udało się ją podzielić na dwie porcje. To była dobra decyzja, ponieważ pół zupy i burger to był akurat idealny zestaw do nieprzejedzenia. Zupa była przepyszna, i co najważniejsze dla mnie, nie za pikantna.  Burger z szarpaną wieprzowiną to nie była wcale taka nowość dla mnie. Burgery nas otaczają, tak jak naleśniki. Uważam jednak że smak burgera „The Ring” z Restauracji Artus jest jednym z lepszych w Toruniu.



Informacje na temat miejsca można znaleźć na Facebooku tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz