Paula
Mistrz i Małgorzata jest naprawdę oryginalnym przystankiem na kulinarnej mapie Torunia. Wielki plus za „spójność” – nazwa, menu, klimat i wystrój. Nie ma tu miejsca na przypadkowe rzeczy. Bardzo pozytywnym zaskoczeniem było dla mnie możliwość zjedzenia dwudaniowego lunchu w cenie 20 zł (między 12:00 a 17:00). Krem z białych warzyw był naprawdę świetny! Uwielbiam zupy – krem, ale do tej pory jadłam je zwykle w „kolorowych wydaniach” – dynia, pomidor, papryka, pieczarki lub szparagi. Ten krem był bardzo gęsty, delikatny i przy tym (lub dzięki temu) syty. Z pewnością będę próbowała kiedyś odtworzyć ten smak w swojej kuchni. Drugim daniem był makaron z pomidorami i łososiem. Była to moja kolejna próba zmierzenia się z łososiem (niestety często zdarza się mi zamówić coś, za czym wiem, że nie przepadam, licząc że „smak się mi zmienił”). Do tej ryby jeszcze nie dojrzałam, ale z przyjemnością zjadłam penne z pomidorami. Pozostawiony łosoś nie umknął uwadze miłemu kelnerowi, który z wyraźną troską zapytał czy coś było z nim nie tak, co uznałam za duży plus. Trzeba jednak przyznać, że ze względu na specyficzne menu nie jest to miejsce dla każdego. Jeżeli jednak ktoś lubi „te smaki” to z pewnością nie wyjdzie zawiedziony!
Natalia
Restauracja Mistrz i Małgorzata była na naszej liście już od dawna. Nigdy nie było okazji, żeby się tam udać. Nadszedł jednak ten moment, że nasz sukces zawodowy przyczynił się do świętowania właśnie tam. Muszę przyznać, że informacje o tym miejscu zaczęłam śledzić już przed jej wielkim otwarciem. Byłam i jestem pod wrażeniem koncepcji oraz wyglądu tego miejsca, a marketing spełnia swoje zadanie w 100 procentach! Mistrz i Małgorzata to nie tylko restauracja ale również hotel oraz biblioteka!
My zajęłyśmy się jednak naszym świętowaniem: zamówiłyśmy jedzenie i po lampce wina. Wcześniej, co jakiś czas zerkałam z ciekawości na menu, żeby sprawdzić czy coś nowego się tam nie pojawiło. Ostatecznie, na naszym wyjściu, zdecydowałam się na tatarskie czebureki. Uwielbiam tatarską kuchnię, w szczególności tą z Tatarskiej Jurty w Kruszynianach. (Gorąco polecam!) Niestety na tej potrawie się zawiodłam. Nie znaczy to, że sama w sobie była niespmaczna. Według mnie po prostu nie przypominała tego smaku, którego pamiętam z Tatarskiej Jurty. Dla mnie to były po prostu smażone pierogi z mięsem.
My zajęłyśmy się jednak naszym świętowaniem: zamówiłyśmy jedzenie i po lampce wina. Wcześniej, co jakiś czas zerkałam z ciekawości na menu, żeby sprawdzić czy coś nowego się tam nie pojawiło. Ostatecznie, na naszym wyjściu, zdecydowałam się na tatarskie czebureki. Uwielbiam tatarską kuchnię, w szczególności tą z Tatarskiej Jurty w Kruszynianach. (Gorąco polecam!) Niestety na tej potrawie się zawiodłam. Nie znaczy to, że sama w sobie była niespmaczna. Według mnie po prostu nie przypominała tego smaku, którego pamiętam z Tatarskiej Jurty. Dla mnie to były po prostu smażone pierogi z mięsem.
Aby sprawdzić dokładnie co oferuje to wszechstronne miejsce, zapraszamy na ich stronę internetową




